Morgenster

Moja praca w biurze nie wygląda może zbyt fascynująco, ale jej przedmiot sprawia, że często dzieje się jednak coś fajnego. Pomijając skakanie do kanałów w przerwie na lunch czy wyprawy „w miasto” naszą małą łódeczką, miewamy też najróżniejsze wydarzenia związane z żeglarstwem. Nasz statek-biuro/dom regularnie odwiedzają kapitanowie, nauczyciele szkoły pod żaglami i jej absolwenci, ludzie związani z portami itp. Od czasu do czasu bierzemy udział w zjazdach, targach, festiwalach… Wszystko to nadaje naszej pracy trochę blasku.

Jednym z ciekawszych wydarzeń był jednodniowy rejs na żaglowcu Morgenster [poranna gwiazda] – swoisty zjazd osób, które uczestniczyły w tegorocznych rejsach tegoż statku. Było nas 86 osób, czyli prawie full, biorąc pod uwagę, że na dzienne rejsy Morgenster może zabrać max 90. Na wielodniowe zaś – 36 (24 w kabinach i 12 w hamakach!). Jest to dwumasztowy bryg rejowy, który mieszka w porcie Den Helder, bardzo urokliwym portowym miasteczku na północy Holandii. Aby się z Den Helder na morze wydostać trzeba popłynąć trochę kanałem, po czym przejść przez śluzę – wszak większość północno-zachodniej Holandii leży pod wodą. Nasze śluzowanie było o tyle interesujące, że spotkaliśmy olbrzymią piaskarkę, z którą zmieściliśmy się w komorze na styk. Był więc dreszczyk emocji.

śluza

Co się tyczy trasy to odpłynęliśmy trochę w dół, może z pół godziny, po czym wracaliśmy halsując pod wiatr, około 3 godzin. Tak, na rejowcu można płynąć ostro do wiatru, należy tylko przebrasować reje, czyli ustawić je pod odpowiednim kątem – ta właśnie czynność sprawia, że zwroty wymagają obecności całej załogi (kto próbował kiedyś na siłę przerzucać wypełnionego wiatrem grota niech sobie wyobrazi taką zabawę z 600 m2 żagli, wiszących na olbrzymich drewnianych belkach). Trochę przesadziłam, bo tylko połowa żagli na Morgenster jest rejowa, ale wiadomo o co chodzi. Maksymalnie przebrasowane reje na prawym halsie wyglądają z pokładu tak:

przebrasowane reje - prawy hals

Brasowanie odbywa się z poziomu pokładu, czego nie można oczywiście powiedzieć o rozwijaniu i zwijaniu żagli – w tym celu trzeba wejść na reje po wantach i masztach. Sama na moich poprzednich rejsach tego nie robiłam (tj na Pogorii 13 lat temu; na Borchardzie nie było rei), ale bardzo chciałam teraz. Niestety – wstyd się przyznać – cierpię na chorobę morską i tuż przed rejsem wzięłam pigułkę, której otępiające działanie skutecznie wyeliminowało mnie z pracy na rejach (tym razem!). Kawałek się jednak przeszłam.

img-20160926-wa0000

Dodaj komentarz